Mam plan – nie mieć planu?

Jest takie popularne w niektórych „wierzących kręgach” powiedzenie: Mam plan – nie mieć planu. Pan ma plan.
Nie przeszkadzam Panu.

Rozumiem, o co w nim chodzi. Pomysły Boże są bez wątpienia lepsze niż nasze. A kiedy On ma pomysł i my za Nim idziemy, On też lepiej niż ktokolwiek inny troszczy się o jego realizację. I żadne z naszych „widzinamsię” do pięt nie dorasta Jego planom.

Myślę też jednak, że niebezpiecznie jest, kiedy zrozumie się to zdanie nieco na opak. Zastanawiam się, na przykład, ile dobrych dzieł nie powstało tylko dlatego, że (przerysuję oczywiście) ludzie czekali, aż z nieba spadnie im instrukcja rodem z Ikei z osobistym podpisem Boga Ojca. A że instrukcja nie spadała, to siedzieli, siedzieli, siedzieli… i zrezygnowali.

Problem w tym, że instrukcje rzadko spadają z nieba. W tym, że Bóg nie zawsze kwapi się, żeby „dać Ci znak” czy powiedzieć, co masz robić. I co? Siedzieć bezczynnie na tyłku? Błagam, nie.

Bóg Cię wymyślił i złożył Ci w serce określone marzenia, pragnienia, predyspozycje. To znaczy, że możesz wpaść na wiele dobrych pomysłów zgodnych z Jego wolą. Tak po prostu, bez szumu z nieba. Chciałbyś otworzyć super piekarnię, w której każdy klient do bułki dostanie uśmiech
i dobre słowo? Idźże w to, Człowieku!

„A co jeśli to nie jest zgodne z wolą Boga co do mnie?”

Myślę sobie, że dwa poziomy weryfikacji odpowiedzi na to pytanie masz
w zasięgu ręki. Pierwszy z nich to Słowo. Zobacz, czy to, co chciałbyś zrobić, jest zgodne z przykazaniami, z Ewangelią, z nauczaniem Kościoła. Czy nie będzie to prowadziło do grzechu Ciebie lub innych.
Drugi poziom to Twój rozum (uwaga – też w prezencie od Boga!). To znaczy – czy w ogóle da się to zrobić? Gdybyś, na przykład, chciał jutro wystartować w charytatywnym thriatlonie nie umiejąc pływać, raczej nie byłoby to mądre posunięcie.

Wydaje mi się, że – po przejściu tych dwóch pierwszych sposobów weryfikacji – jeśli Bóg mimo wszystko będzie miał coś przeciwko Twojej piekarni, to da Ci znać tak, że będziesz o tym wiedział. A póki nie daje znać, póki to, co robisz, jest zgodne z Ewangelią, póki przez to, co robisz, kochasz, póki działasz w zgodzie z tym, co Bóg stworzył w Twoim sercu – wszystko gra.

Nie bój się, że zmarnujesz swoje powołanie. Twoim powołaniem jest bycie
z Bogiem – możecie do niego dochodzić na nieskończenie wiele sposobów. Nie przeszkodzisz Bogu przez to, że założysz piekarnię zamiast zostać dentystą. Spokojnie. On sobie z tym poradzi.

Nie czekaj aż przywali Ci w głowę spadająca z nieba instrukcja. Nie czekaj na nie wiadomo jakie znaki i cuda, które sprawią, że będziesz miał 200% pewności. Weź Słowo, użyj rozumu. Zobacz, co sprawia, że jesteś szczęśliwy i że zbliżasz się do pełni siebie. Sprawdź, co potrafisz i jakie masz marzenia. I odważ się na zrobienie planów